piątek, 20 września 2019

Cześć!

Jak dobrze wiecie, w mojej kuchni zaczął się przemiał dyni. Wykorzystuję ją w wielu formach i mam nadzieję, że dzisiejsza propozycja jak najbardziej przypadnie Wam do gustu! Dyniowe placuszki możesz podać w wielu odsłonach, ale o tym w dalszej części artykułu! :)


Do przygotowania tych przepysznych placuszków z dyni potrzebujesz:
  • szklanki puree z dyni,
  • jednego banana,
  • około 4-5 daktyli,
  • 150 ml napoju roślinnego (u mnie było to mleko ryżowe),
  • 2 łyżki oliwy z oliwek przeznaczonej do smażenia,
  • szczypta soli,
  • szklanka mąki ryżowej,
  • olej do smażenia (u mnie kokosowy).

Na początku zalej daktyle wrzątkiem na około 10 minut. Zabierz się za odmierzenie wszystkich składników, aby szybciej szło przygotowywanie placuszków.


Gdy daktyle wystarczająco namokną, odcedź je i wrzuć do kielicha blendera. Dodaj banana oraz napój roślinny. Zblenduj na gładką masę. Przelej do miseczki i dodaj puree z dyni. Dokładnie wymierzaj do połączenia się składników. Dodaj oliwę z oliwek i ponownie zamieszaj.


Do tak przygotowanej masy dodaj mąkę i odrobinę soli. Całość energicznie mieszaj do rozbicia wszystkich pęcherzyków z mąką. Gdy ciasto będzie dość gładkie, zabierz się za rozgrzewanie patelni. Najlepiej, aby była to patelnia typowo do naleśników, z nieprzywierającym dnem, ale w sumie każda inna też dobrze się sprawdzi. Na patelnię dodaję odrobinę oleju kokosowego i na mocno rozgrzaną jej powierzchnię kładę łyżką pierwsze porcje placuszków z dyni na słodko.


Gdy placuszki się zarumienią z jednej strony - przewracam je na drugą i czekam, aż stanie się to samo. Smażę na niewielkim ogniu, bo nie chce, aby placki się przypaliły, a dopiekły w środku. Odkładam na talerzyk i smażę kolejną porcję.


W tym przypadku placuszki były moim śniadaniem i podałam je w towarzystwie malin, jeżyn, jabłka oraz figi, na które teraz też jest sezon! Całość dla uzupełnienia można polać ulubionym sosem, syropem klonowym, udekorować startą czekoladą, wiórkami kokosowymi, syropem klonowym, dżemem - co Wam tylko przyjdzie do głowy!

Mam nadzieję, że skusicie się na wykonanie tych banalnych placuszków na słodko z dyni!

wtorek, 17 września 2019

Cześć!

Jesień u mnie pełną parą i powoli przestawiam się na to, że dynia będzie królowała podczas śniadania, obiadu i kolacji. Mam nadzieję, że i Wy postaracie się ją wykorzystać, bo jej smak, różnorodność odmian i możliwości zastosowań są niemal nieograniczone.

Do przygotowania cynamonowych bułeczek skłoniły mnie zdjęcia przewijające się co jakiś czas w mediach społecznościowych - piękne, jesienne aranżacje ze sweterkami, liśćmi, dynią i cynamonowymi bułeczkami właśnie. 


Aromat po przygotowaniu tych bułeczek, który unosi się w mieszkaniu jest zwiastunem nadchodzącej jesieni. Jestem ciekawa, czy zakochacie się w nim tak samo, jak ja! :)

Do przygotowania ciasta cinnamon rollsów potrzebujesz:
  • około 3 łyżek mleka roślinnego (u mnie mleko ryżowe),
  • szklanka puree z dyni,
  • 2 łyżki oleju kokosowego,
  • pół szklanki mąki ryżowej,
  • 1/3 szklanki mąki owsianej,
  • 1/4 szklanki mąki gryczanej,
  • 1/4 szklanki skrobi z tapioki,
  • 1/4 szklanki skrobi ziemniaczanej,
  • łyżeczka proszku do pieczenia,
  • 2 łyżeczki suchych drożdży,
  • 2 i pół łyżki mielonego siemienia lnianego,
  • szczypta soli,
  • 1,5 łyżki cukru (u mnie trzcinowy).
Składniki na "nadzienie":
  • 1,5 łyżki rozpuszczonego oleju kokosowego,
  • około 4 łyżki cukru trzcinowego,
  • 2 łyżeczki cynamonu.


Wszystkie mąki przesiewamy do miski, do tego dodajemy suszone drożdże, proszek do pieczenia, cukier i siemię lniane oraz sól.


W osobnym garnuszku podgrzewamy puree z dyni, dodajemy 3 łyżki mleka roślinnego oraz olej kokosowy. Mieszamy podgrzewając na małym ogniu, do połączenia się składników. Całość powinna być bardzo ciepła, ale nie wrząca/gorąca, bo niestety, zabiłoby nam to drożdże!


Do sypkich składników powoli dodajemy puree z dodatkami. Całość mieszamy do połączenia składników. Wyrabiamy ciasto łyżką przez kilka minut. Po tym czasie z powodzeniem powinno powoli odrywać się od ścianek miski, będzie dość elastyczne, ale nie lejące się, jak np. gęsta śmietana. Gdy ciasto jest zbyt luźne, dodaj jeszcze trochę mąki ryżowej lub owsianej do uzyskania pożądanej konsystencji. Pamiętaj, aby nie dodawać za dużo mąki, bo ciasto po upieczeniu będzie za suche.

Tak przygotowane ciasto przykryj bawełnianą ściereczką i odstaw do ciepłego miejsca na około 40-50 minut do wyrośnięcia. Ja zazwyczaj przed przygotowywaniem ciasta włączam na chwilę piekarnik, dosłownie 2-3 minuty i wyłączam. Później wsadzam do środka ciasto i zamykam, rośnie przepięknie :)


Gdy ciasto sobie wyrasta, na spokojnie łączę cukier trzcinowy z cynamonem. W garnuszku rozpuszczam olej kokosowy. Na blasze kładziemy papier do pieczenia. 


Ciasto po tym czasie powinno wyraźnie urosnąć. Mieszamy łyżką, aby je odgazować. Z takiej masy odrywaj kawałki ciasta o takiej wielkości, jakiej chcesz mieć bułeczki. Blat dodatkowo podsypuję mąką ziemniaczaną, aby ciasto nie lepiło się i było łatwiejsze w formowaniu.


Ciasto roluję, powstanie tzw. "wężyk" z ciasta.


Powstały wężyk spłaszczam palcami, przesmarowuję olejem kokosowym i posypuję cukrem wymieszanym z cynamonem. Delikatnie łapię ciasto i zawijam w ślimaczka.


Tak przygotowane bułeczki układam na blasze z papierem do pieczenia.



Przesmarowuję bułeczki pozostałym olejem kokosowym. W międzyczasie rozgrzewam piekarnik do 170 ℃. Przez ten czas bułeczki jeszcze nieco podrosną. Gdy piekarnik będzie rozgrzany wsadzamy do środka bułeczki i pieczemy przez około 20 minut, kontrolując, aby bułeczki zbytnio się nie przypiekły, bo będą zbyt suche.


Po upieczeniu bułeczek w mieszkaniu unoszący się aromat jest nie do opisania - cynamon, słodycz dyni i cukru. Gwarantuję Wam, że pokochacie ten zapach i już zawsze będzie kojarzył się Wam z nadchodzącą, piękną jesienią!


Upieczone bułeczki z powodzeniem można udekorować lukrem, ale ja na swoje pierwsze podejście zrezygnowałam z jakichkolwiek dodatków. Dobrze sprawdzi się tutaj też cukier puder albo starta na tarce czekolada, która opadając na jeszcze gorące bułeczki - rozpuści się.

To jak? Robicie zapas puree z dyni i przygotowujecie ze mną bułeczki?

A może szukasz innych przepisów, które zawierają dynię? Na blogu znajdziesz także:

piątek, 13 września 2019

Hej!

Powoli przestawiam się ze smaków lata na smaki jesieni i w tym momencie marzę o wykorzystaniu dyni i śliwek, ale dzisiaj przychodzę do Was z przepisem na gofry, które nijako są pożegnaniem z latem. Ich smak na pewno zapadnie Wam w pamięć i będziecie mieli ochotę piec je co weekend!

Gofry domowe są w pełni bezglutenowe, bez jajek, bez mleka, bez masła. Czy udało się z tego cokolwiek wyczarować? TAK!


Do przygotowania tych gofrów potrzebujesz:

  • 1/4 szklanki mąki z tapioki,
  • 1 szklankę mąki gryczanej,
  • szczyptę soli,
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia,
  • 1 łyżeczkę cynamonu,
  • 1 łyżkę słodu - np. syropu klonowego, miodu,
  • 1 łyżeczkę soku z cytryny,
  • 1 szklankę napoju roślinnego (u mnie ryżowe),
  • 1 łyżkę rozpuszczonego oleju kokosowego.

Na początek należy połączyć wszystkie mokre składniki w misce. Czyli do mleka roślinnego dodajemy sok z cytryny, słód i olej kokosowy. Całość dokładnie mieszamy do połączenia składników.


Do mokrych składników dodajemy suche. Przesiewamy mąkę gryczaną, mąkę z tapioki, proszek do pieczenia, cynamon oraz sól. Całość ponownie mieszamy do połączenia się składników. 


I teraz najważniejsza rzecz, której przeoczyć nie można. Porządnie rozgrzana gofrownica to klucz do sukcesu. Tylko na naprawdę nagrzaną gofrownicę można wylać gotowe ciasto. Wszystko po to, aby ciasto nie przywarło i przy otwieraniu gofrownicy do wyjęcia nic się nie rozwarstwiało. 

Ciasto wylewamy na gorącą gofrownicę, zamykamy i czekamy. Wypiekamy do momentu, kiedy uznamy, że kolor jak i wypieczenie gofra nam odpowiada. Pamiętaj, że po wyjęciu gofrów należy je ułożyć na kratce, aby nadmiar wilgoci odparował i przekąska stała się naprawę chrupiąca.


Tak gotowe gofry z powodzeniem można jeść same, bez dodatków. 

Jakie dodatki do gofrów?
Do tego sezonowe, smaczne owoce i mamy śniadanie mistrzów, kolację marzeń lub niebanalną przekąskę do pracy. Czy można chcieć czegoś więcej?

Często przyrządzacie gofry? Jesteście zadowoleni z Waszego sprzętu? Czekam na Wasze komentarze!

poniedziałek, 9 września 2019

Cześć!

Dzisiaj na blogu mam dla Was przepis na coś pysznego, ale i szybkiego w wykonaniu. Będziecie zaskoczeni smakiem i konsystencją tego kremu!


Do wykonania tego banalnie prostego kremu potrzebujesz:

  • około szklanki suszonych daktyli,
  • wrzątku,
  • kakao.
To tylko tyle!

Daktyle zalej wrzątkiem i odczekaj około 15 minut. Po tym czasie daktyle zrobią się na tyle miękkie, że ich zblendowanie nie będzie żadnym problemem. Pamiętajcie, aby wodę po zalanych daktylach zostawić sobie! Może nam się jeszcze przydać!


W malakserze z ostrzem "S" umieszczam namoczone daktyle. Całość blenduję przez chwilę.


Do tego dodaję sporą ilość kakao, u mnie to było około dwóch łyżek. Najlepiej będzie, gdy dostosujecie ilość kakao do własnych upodobań. Jedni lubią bardzo czekoladowe smaki, inni - niekoniecznie. Gdy masa jest zbyt "sucha" i malakser sobie z nią nie radzi - dolej wody, która została po moczeniu daktyli. Masa powinna konsystencją przypominać słynną nutellę, masło - coś w tym rodzaju. Krem daktylowy musi dać się rozsmarować na kanapce, naleśniku.


Krem jest dość gładki, bardzo słodki, aromatyczny (coś dla prawdziwych fanów czekolady!). Gdy wszystko będzie kilkukrotnie blendowane, całość przekładam do słoiczka i do lodówki. Krem daktylowo-czekoladowy może tam stać około tygodnia, ale gwarantuję, że zniknie szybciej!


Krem daktylowy z powodzeniem można wykorzystać do smarowania gofrów, tak, jak ja zrobiłam to wyżej. Świetnie nada się także do naleśników, placuszków, owsianek, dekoracji ciasta, przełożenia biszkoptu, dodania do ulubionego deseru, lodów... Możliwości jest mnóstwo.

A Wy? Wykorzystujecie zamienniki popularnych słodkości, czy raczej jesteście wierni oryginałom?

wtorek, 3 września 2019

Cześć!

Dzisiaj na blogu pojawi się kolejne ciasto, i to kolejne ciasto z gruszkami! Sezon w pełni, więc czas wykorzystać go na 100%.

Przygotowanie tego ciasta jest dość czasochłonne, ale gwarantuję Wam, że warto! Nie zawiedziecie się na tym aromacie i tym smaku! Niebo w gębie!


Do przygotowania tego ciasta potrzebujesz:

  • około 1,5-2 dojrzałe gruszki
  • cynamon
  • 1 dojrzały banan (średniej wielkości)
  • pół szklanki jogurtu roślinnego (u mnie kokosowy)
  • 1 szklanka mleka sojowego
  • 3 łyżki octu jabłkowego
  • około 1/3 szklanki oleju
  • 2 łyżki syropu klonowego
  • sok z ćwiartki cytryny i otarta skórka
  • 1 łyżeczka mielonego siemienia lnianego
  • 1/3 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 2/3 szklanki mąki ryżowej
  • 1/3 szklanki mąki jaglanej
  • 2 łyżki mąki kokosowej
  • 2 łyżki skrobi ziemniaczanej
  • łyżeczka proszku do pieczenia


W pierwszej kolejności mleko sojowe zalewamy octem jabłkowym. Zgęstnieje.


Gruszki myjemy, wydrążamy gniazdo nasienne i kroimy w plasterki. Obsypujemy cynamonem. Odstawiamy.


W misce mieszamy składniki suche: mąki, proszek do pieczenia, mielone siemię lniane, sodę oczyszczoną. Mieszamy.


W międzyczasie formę wykładamy papierem do pieczenia i natłuszczamy. Rozgrzewamy piekarnik do 180 °C, grzanie góra-dół bez termoobiegu.


W osobnej miseczce rozgniatamy widelcem banana, dodajemy syrop klonowy, sok i skórkę z cytryny, mleko sojowe z octem, jogurt roślinny. Całość mieszamy.


Do mokrych składników dodajemy suche i mieszamy do uzyskania gęstej, budyniowej konsystencji.



Odstane gruszki układamy na górze ciasta i lekko je w nie wgniatamy. Całość wsadzamy do rozgrzanego piekarnika.


Pieczemy w 180 °C przez około 40 minut. Po tym czasie w naszej kuchni unosić się będzie fantastyczny zapach gruszek i cynamonu, który nie sposób, aby nie kojarzył nam się z nadchodzącą jesienią!