środa, 29 sierpnia 2018

Cześć!

Dzisiaj coś dla wszystkich tych, którym brakuje energii i mają podejrzenie anemii, coś dla osób, których poziom żelaza czy ferrytyny jest zbyt niski - domowy, naturalny, zakwas buraczany. 

Sposób przygotowania jest banalnie prosty, jedyne, czego będzie Wam najbardziej potrzeba to cierpliwość - uwierzcie mi. 

Dlaczego w ogóle warto zwrócić uwagę na kiszone buraki? Co jest w nich takiego dobrego? 
  1. Kiszone buraki są naturalnym probiotykiem, tak, jak każde kiszonki.
  2. Poprawiają trawienie, regulują poziom cholesterolu, obniżają ciśnienie krwi.
  3. Jest to naturalny energetyk - poprawia samopoczucie i nie zawiera w sobie żadnej chemii. 
  4. Dzięki zakwasowi buraczanemu zwiększa się przyswajanie żelaza i poprzez witaminę C zostaje wzmocniony układ krwionośny.
  5. Kwas mlekowy obecny w zakwasie wspomaga pracę systemu immunologicznego.
  6. Odpowiedzialny jest za odkwaszanie organizmu, poprawia stan flory bakteryjnej jelit - przez to zwiększone zostaje wchłanianie substancji odżywczych. 
I jak? Przekonałam Cię do nastawienia swojego pierwszego zakwasu buraczanego?


Do przygotowania zakwasu potrzebujecie: 
  • 1 lub 2 kg buraków
  • 1 lub 2 litry wody 
  • 1 lub 2 liście laurowe
  • 1 mała cebula
  • pół główki czosnku
  • 1 łyżka soli morskiej
  • 1 gałązka rozmarynu
  • kilka łyżek soku z ogórków kiszonych lub kapusty kiszonej

Buraki myjemy, obieramy, kroimy w cienkie, około 2 cm plastry. Buraki układamy w wyparzonej kamionce lub dużym słoju. Cebulę kroimy podobnie jak buraki, w plastry. Dodajemy do kamionki. Między tak przygotowanymi burakami układamy liście laurowe oraz przekrojone na pół ząbki czosnku. Dodajemy gałązkę rozmarynu oraz wodę z ogórków lub kapusty kiszonej.


Do przegotowanej wody dodajemy sól morską i dokładnie mieszamy. Chłodną wodę dodajemy do kamionki. I teraz bardzo ważna zasada: wszystkie buraki, wszystkie dodatki muszą znaleźć się pod wodą, nic a nic nie może wystawać, ponieważ po prostu spleśnieje. 

Ja dodatkowo wszystko dociążam talerzykiem. Całość przykrywam ściereczką lub pokrywką - należy pamiętać, by kamionka nie była bardzo szczelnie przykryta - powietrze jest potrzebne do rozpoczęcia procesu kiszenia. 

Kamionkę odstawiamy w ciepłe miejsce na około 5-7 dni, w zależności od tego, jak przebiega proces kiszenia. Zbierająca się na górze zakwasu piana nie jest szkodliwa i nie oznacza to, że zakwas się popsuł - to naturalny proces. Jeśli pojawia się dużo białej piany należy ją zebrać wyparzoną łyżką i zostawić buraki do dalszego kiszenia. 


Po zakończonym procesie kiszenia całość odcedzam. Ukiszone buraki układam ciasno w słoiku i zalewam zakwasem - przydadzą się one jako dodatek do obiadu, sałatki, przystawki a nawet jako przekąska. 

Powstały zakwas rozlewam do słoików. Można go przechowywać w lodówce nawet przez kilka tygodni. Piję go przez 30 dni po około 100 ml dziennie. 

Kiszenie buraków pozwoliło nam uzyskać zdrowy, bogaty w witaminy energetyk, który jest niezbędny zwłaszcza przy niskim poziomie żelaza jak i podejrzeniu anemii. Również osoby zdrowe mogą korzystać z jego wspaniałych właściwości. 

niedziela, 26 sierpnia 2018

Takie kotleciki to jeden z moich ulubionych obiadów, niebanalne połączenie kaszy gryczanej z burakami oraz mięsa indyczego z jarmużem da Wam efekt, którego się nie spodziewaliście. Lubię takie połączenia i eksperymentowanie w kuchni. 


Kotleciki są zwarte, pełne smaku, aromatyczne i niezwykle sycące. Kasza wręcz rozpływa się w ustach, a słodkość buraka sprawia, że wciąż ma się ochotę na więcej.

Do przygotowania takiego obiadu potrzebujesz: 

  • 500 g mięsa mielonego z indyka
  • pół czerwonej cebuli
  • pół łyżeczki ziół prowansalskich
  • szczypta majeranku
  • 2 ząbki czosnku
  • 2 łyżki oleju kokosowego
  • oliwa z oliwek
  • sól morska
  • 250 g małych pieczarek
  • 2 łyżki posiekanych orzechów włoskich
  • 1 pełna szklanka jarmużu
  • 1 lub 2 szklanki ugotowanej palonej kaszy gryczanej (u mnie była to jedna szklanka suchej kaszy gryczanej, którą później ugotowałam, porcja wystarczyła na dwa obiady)
  • średni upieczony burak
Piekarnik rozgrzewamy do 180° C, buraka obieramy ze skórki, kroimy na mniejsze kawałki, wsadzamy do rozgrzanego piekarnika na około 20 minut. Powinien być dość miękki, ale nie rozlatujący się w rękach. Gdy burak trochę przestygnie zetrzyj go na tarce o małych oczkach. 

Do miski wsadź mielone mięso, pokrojoną w drobną kostkę cebulkę, posiekany czosnek, drobno posiekane orzechy włoskie. Liście jarmużu umyj, przelej wrzątkiem i posiekaj na bardzo drobne kawałki - jarmuż dodaj do miski z mięsem i innymi dodatkami. Dodaj przyprawy: sól do smaku oraz zioła prowansalskie. 


Połącz składniki i formuj kotleciki - nie rób ich za grubych, bo wtedy będą musiały robić się o wiele dłużej. 


Kotleciki możesz usmażyć na patelni na małej ilości tłuszczu lub upiec w piekarniku. Obie wersje są jak najbardziej dobre. Wiadomo, że wersja pieczona w piekarniku będzie jeszcze zdrowsza, ale czasami przecież można pozwolić sobie na smażone mięso :)


W międzyczasie gotujemy kaszę gryczaną paloną. Ja gotuję ją na sypko, z odrobiną tłuszczu i soli. W sieci jest naprawdę wiele przepisów na idealną kaszę gryczaną, skorzystajcie z jakiegoś! Wiem, że wiele osób nie lubi zapachu i smaku kaszy gryczanej palonej, dlatego z powodzeniem możecie tutaj użyć tej w wersji niepalonej. Kasza gryczana ma w sobie wiele dobrego - naturalny błonnik, potas, białko, witaminy z grupy B, fosfor, magnez, cynk... Mam wymieniać dalej? :)


Ugotowaną kaszę łączymy z burakami, dodajemy sól, majeranek, wyciśnięty przez praskę czosnek oraz dwie łyżki oliwy z oliwek. 


Przyszedł czas na pieczarki: umyj i osusz, rozgrzej patelnię i dodaj do niej olej kokosowy. Wrzuć pieczarki, dopraw solą. Smaż, co chwilę mieszając, gdy będą zarumienione - ściągnij z patelni.



Przygotowanie takiego obiadu zajmuje naprawdę chwilę, nie jest pracochłonne a składniki są wszędzie łatwo dostępne. Mam nadzieję, że taka wersja obiadu z mięsem się Wam spodoba i spróbujecie nowych smaków. 

czwartek, 23 sierpnia 2018

Powoli wchodzimy w jesienną aurę - zebrało mi się na zupy krem i smaki, które przypominają mi o jesieni, zupy które rozgrzewają i pozwalają cieszyć się różnorodnymi smakami. Mam nadzieję, że ta propozycja jak najbardziej przypadnie Wam do gustu! 

Jaki był u mnie cel ugotowania takiej zupy? 

  • spróbowanie nowego smaku - nigdy nie gustowałam w zupach krem,
  • wyzwanie kulinarne - zupy bez dodatku mięsa też mogą być smaczne,
  • zadbanie o własne zdrowie - połączenie składników świetnie działa na płuca i śledzionę - wzmacnia je, taka zupa to dobra propozycja dla osób, którym często towarzyszą infekcje i kaszel.

Czego będziesz potrzebować?
  • 1 dużej cebuli
  • 1 małej dyni 
  • 2-4 ząbki czosnku
  • 3-4 cm utartego korzenia imbiru (ja ścieram na normalnej tarce, ale na najmniejszych oczkach)
  • 1 łyżeczki oregano
  • pół łyżeczki kurkumy
  • szczyptę gałki muszkatołowej 
  • pół łyżeczki suszonego rozmarynu
  • soli morskiej do smaku
  • oleju kokosowego do smażenia
  • jarmuż (na dwie porcje wystarczy spora garść)
  • 1 łyżeczkę oliwy z oliwek
  • soku z cytryny (do skropienia)
  • ulubiona kasza bądź ryż
Jeżeli mamy już wszystkie składniki możemy zacząć przygotowywać zupę krem. Zaczynamy od czynności najprostszej - przygotowanie jarmużu. Jarmuż myjemy pod bieżącą wodą, wrzucamy na sitko, przelewamy wrzątkiem, osuszamy. Następnie całość doprawiamy solą (dosłownie kilka szczypt), oliwą z oliwek oraz sokiem z cytryny. Odstawiamy. 

W międzyczasie rozgrzewamy piekarnik do 180° C (grzanie góra-dół, bez termoobiegu). Dynię myjemy, obieramy ze skórki (jeśli to dynia hokkaido - nie ma takiej potrzeby), usuwamy gniazda nasienne. Ja nie obierałam dyni ze skórki, była dla mnie zbyt twarda i zbyt wiele czasu straciłabym na to, żeby się jej pozbyć. Dynię obrałam ze skórki po upieczeniu :) Dynię kroimy na mniejsze części, doprawiamy solą i oliwą. Blachę wykładamy papierem do pieczenia, układamy dynię, pieczemy około 15 minut, aż dynia będzie miękka.


W drugim etapie cebulę kroimy w piórka, przygotowujemy sobie przyprawy. W garnku rozgrzewamy olej kokosowy, wrzucamy cebulę oraz przyprawy: czosnek, imbir, rozmaryn, oregano, kurkumę, gałkę muszkatołową. Smażymy na wolnym ogniu około 2-3 minut. 


Do garnka z cebulą oraz przyprawami dorzucamy upieczoną dynię i zalewamy wszystko wrzątkiem w ten sposób, aby kawałki dyni lekko wystawały. Całość doprawiamy solą i gotujemy przez około 15 minut. W międzyczasie wstawiamy do gotowania ulubioną kaszę, lub ryż. U mnie było to około pól szklanki kaszy (porcja na dwie osoby). 


Po tych 15 minutach zmniejszamy ogień i gotujemy jeszcze około 5 minut. Po upłynięciu całego wymaganego czasu wszystko blendujemy na gładką masę. W razie potrzeby można doprawić solą lub pieprzem. 

Całość wykładamy do misek. Najpierw wlewamy zupę krem, następnie na kremie układamy ugotowaną kaszę oraz jarmuż. Całość prezentuje się naprawdę smacznie i ciężko nie zakochać się w tym zapachu!


Na koniec mała garstka informacji. Dlaczego warto jeść dynię?
  • idealna na okres przeziębień - dynia jest bogata w cynk oraz witaminę C, zawarty w niej beta-karoten odpowiedzialny jest za łagodzenie stanów zapalnych,
  • ma działanie antynowotworowe - beta-karoten to silny przeciwutleniacz,
  • dba o naszą skórę - bogata w witaminy C, E i A, które okazują się skuteczne w walce ze zmarszczkami.
To jak? Jesteście już przekonani do wykonania takiej zupy-krem z dyni? Gwarantuję Wam, że jeszcze niejednokrotnie wykonacie ją w swoim domu! Co lepsze, zupa może być serwowana nie tylko jako danie główne, ale także jako śniadanie czy kolacja - ciepłe posiłki są ważne! 

poniedziałek, 20 sierpnia 2018

Czy z powodzeniem można zrobić biszkopt w wersji light? Oczywiście! Ostatnio udało mi się trafić na banalny przepis. Nie dość, że szybko się ten biszkopt przygotowuje to jeszcze wyszedł tak niesamowicie miękki, lekki i słodki, z miodowym posmakiem - niebo w gębie. 


Do biszkoptu można dodać dowolne owoce - ale rozkładając ich ciężar tak, by nie poprzygniatać całego biszkoptu (będzie mu ciężko urosnąć). Ja użyłam śliwki, bo akurat takie owoce miałam u siebie, a i dawno nie jadłam takiego deseru. 

Biszkopt bez mleka, bez mąki, bez cukru - można? Można! :)

Do przyrządzenia tego biszkoptu potrzebujesz:


  • 45 g mąki ziemniaczanej (skrobi ziemniaczanej)
  • 80 g mąki ryżowej
  • 4 jaja
  • 115 g miodu (najlepiej płynnego)
  • szczypta sody
  • szczypta soli
  • pół łyżeczki proszku do pieczenia

Często pisze się o tym, że jaja przy robieniu wypieków powinny być w temperaturze pokojowej (dla świętego spokoju, aby ciasto na pewno się udało), ale w tym przypadku użyłam jajek prosto z lodówki i zupełnie nie miało to wpływu na rośnięcie ciasta oraz jego konsystencję, także z powodzeniem możecie użyć zimnych jaj.


Białka oddzielamy od żółtek bardzo dokładnie. Żółtka ucieramy z miodem aż do połączenia się masy na tzw. kogel mogel. Gwarantuję Wam, że zakochacie się w tym zapachu!


Do naczynia wlewamy białka, dodajemy szczyptę soli oraz szczyptę sody. Całość ubijamy do momentu aż powstanie piękna, biała, sztywna piana. Jak sprawdzam czy białka są ubite? Odwracam naczynie do góry nogami - nic nie ma prawa z niego wypaść oraz wylać się. W międzyczasie rozgrzewamy piekarnik do 180° C, grzanie góra-dół bez termoobiegu.




Masę z żółtek oraz białka delikatnie ze sobą łączymy. Mąki przesiewamy przez sito i dodajemy do masy. Dodajemy pół łyżeczki proszku do pieczenia. Całość delikatnie mieszamy do połączenia masy. W międzyczasie myjemy i kroimy owoce na mniejsze części. Zalecam krojenie bardziej w plastry, niż w kostkę. 


Formę (u mnie tortownica) wykładamy papierem do pieczenia, wlewamy masę oraz układamy owoce.


Całość wsadzamy do rozgrzanego piekarnika na około 20-25 minut. I oczywiście, jak w każdym przypadku, gotowość ciasta sprawdzamy patyczkiem (np. wykałaczką). Patyczek suchy - biszkopt gotowy.

Teraz jedna z ważniejszych czynności, która sprawi, że Wasz biszkopt nie opadnie i będzie pięknie puszysty. Po wyjęciu z piekarnika biszkoptu (w foremce oczywiście) trzeba upuścić foremkę na podłogę, z wysokości około 30-40 cm. Tak, to nie jest żart - ja sama nie dowierzałam, kiedy o tym przeczytałam, ale zrobiłam to i jak widzicie, mój biszkopt jest puszysty.


Podczas pieczenia w domu unosił się zapach miodu i śliwek. Coś wspaniałego. Już w jesień zacznę przygotowania do biszkoptu nieco bardziej świątecznego - może pojawi się tam cynamon, może przypawa do piernika (ale nie jestem pewna czy za bardzo go nie obciąży). 


Muszę szczerze przyznać, że nie miałam zbyt wielkich oczekiwań odnośnie tego ciasta. Po prostu miałam nadzieję, że się uda (jak za każdym razem), ale nie wyczekiwałam na niego przy szybce piekarnika. Udało się i przerosło moje oczekiwania, mogę więc powiedzieć, że jestem bardziej, niż zadowolona. Aż ciężko uwierzyć, że coś takiego można wyczarować w zaciszu domowej kuchni. 

piątek, 17 sierpnia 2018

Cześć!

Odchodząc od słodkości mam dla Was przygotowany świetny przepis na rozgrzewającą, sycącą zupę pomidorową. Przyznaję, że trochę zabawy jest (zwłaszcza gdy zamiast passaty pomidorowej wybierze się całe pomidory), ale warto! 

W czym tkwi sekret takiej zupy? W dodatkach takich jak czarny ryż oraz pesto z pietruszki i orzechów brazylijskich. Czarny ryż odpowiedzialny jest za wzmocnienie naszych nerek - a to szczególnie przydatne przed okresem jesienno-zimowym.


Do przygotowania czterech porcji zupy będziesz potrzebować:

  • 2 szklanek wody
  • 4 ząbków czosnku
  • 1 małej cebuli
  • 1 l passaty pomidorowej lub 2 kg pomidorów
  • 1 łyżka miodu lub syropu klonowego
  • szczypta kurkumy
  • pół łyżeczki suszonego rozmarynu (lub dwie gałązki świeżego)
  • 1 łyżeczka suszonego tymianku (lub kilka gałązek świeżego)
  • olej kokosowy lub oliwa z oliwek
  • sól do smaku (ja wybrałam morską, można użyć także himalajskiej)
  • pół szklanki suchego, czarnego ryżu
Od razu podpowiem jak ugotować czarny ryż, gdyż pewnie wiele osób nigdy nie miało z nim do czynienia. Pół szklanki ryżu płuczemy pod bieżącą wodą na sicie, całość przesypujemy do garnuszka - zalewamy wodą w proporcjach 1:2, czyli na pół szklanki ryżu jedną szklankę wody. Czarny ryż gotuje się około 30 minut, od czasu do czasu należy sprawdzić, jakiej jest twardości tak, aby go nie rozgotować. 

Czarny czy czerwony ryż jest o wiele bardziej sycący od ryżu białego i to właśnie takie rodzaje częściej powinny gościć w naszej kuchni. Dostarczenie sobie błonnika oraz białka dobrze wpłynie na naszą przemianę materii oraz uczucie sytości. 


Do przygotowania pesto potrzebujesz: 
  • 4 orzechy brazylijskie
  • sok z połowy cytryny
  • ząbek czosnku
  • pęczek natki pietruszki
  • sól do smaku
  • 1/3 szklanki oliwy z oliwek
Zacznijmy od pesto. Natkę pietruszki myjemy pod bieżącą wodą, obieramy czosnek, wyciskamy sok z połowy cytryny. Całość wrzucamy do naczynia, w którym będziemy blendować - dodajemy oliwę z oliwek, orzechy brazylijskie, sól. Blendujemy do uzyskania prawie jednolitej masy. Masę przekładamy do osobnej miseczki. 


Przechodząc do przygotowania zupy. Zagotowujemy wodę w czajniku. Pomidory nacinamy "X" od dołu i wkładamy do miski, będziemy je parzyć po to, by łatwo i sprawnie zeszła z nich skórka. Gdy woda się zagotuje, zalewamy pomidory, trzymamy je we wrzątku około 1 minuty. Wrzątek wylewamy, całość zalewamy naprawdę zimną wodą.


Pomidory obieramy ze skórki, przekrawamy, wydrążamy gniazda nasienne. Wszystkie gotowe części pomidorów kroimy w kostkę i wrzucamy do jednej miski. 


Cebulę oraz czosnek siekamy. W garnku rozgrzewamy oliwę z oliwek lub olej kokosowy, dodajemy cebulę oraz przyprawy (tymianek, rozmaryn i kurkumę). Smażymy do zeszklenia się cebuli. Gwarantuję, że ten aromat rozkocha Was w sobie!


Do zeszklonej cebuli dodajemy czosnek oraz pokrojone pomidory lub passatę pomidorową. Całość gotujemy około 10 minut (na średnim ogniu). Po 10 minutach do gotujących się pomidorów dodajemy dwie szklanki wrzątku, doprawiamy solą i zostawiamy na ogniu przez kolejne 15 minut.
Po upływie tego czasu posmakuj zupę - jeśli jest zbyt kwaśna, dodaj miód lub syrop klonowy. Całość zblenduj.


Zupę podajemy z czarnym ryżem oraz pietruszkowym pesto. Danie jest sycące, świetnie sprawdzi się na kolację lub śniadanie, idealnie rozgrzeje organizm i sprawi, że nabierzemy lepszego humoru. Dla tych, którzy mają dość kanapek i płatków z mlekiem taka alternatywa może stać się zmianą na lepsze. Ciepłe posiłki mają moc! 


środa, 15 sierpnia 2018

Jeśli tak, jak ja lubisz eksperymentować i zawsze starasz się zrobić każde danie od podstaw - ten przepis będzie dla Ciebie idealny. Zastanawiałam się co zrobić z orzechem kokosa, którego kupiłam sztuk dwie, do głowy nie przychodziło mi nic sensownego oprócz po prostu zjedzenia go, dodania do musli, owsianki czy jako dodatku do jogurtu.

Najciemniej pod latarnią - mleko kokosowe chodziło za mną od dawna i nie wiedziałam nawet, że jego przygotowanie jest tak proste i szybkie, a domowe mleko kokosowe takie smaczne. 


Dlaczego warto włączyć do swojej diety orzech kokosowy? Znajduje się w nim wiele witamin, które są niezbędne do prawidłowego funkcjonowania naszego organizmu: kwas foliowy, magnez, potas, selen, żelazo, cynk. Orzech jest dość kaloryczny, dlatego zaleca się jego umiarkowane spożycie. Orzechy kokosowe znalazły swoje zastosowanie nie tylko w przypadku kulinarnych zawirowań, ale także w kosmetyce, czy nawet przemyśle! 

Mleko kokosowe wykorzystuje się głównie w kuchni azjatyckiej i tajskiej, często jest składnikiem deserów czy drinków, nierzadko dodaje się je do kawy. Jak wykonać takie mleko w warunkach domowych?

Potrzebujesz: 
1,5 szklanki wiórków kokosowych (u mnie świeże)
4 szklanki gorącej (ale nie wrzącej!) wody


Orzech kokosa nakłuwam w trzech strategicznych miejscach (poczytajcie o otwieraniu kokosa, z pewnością będziecie wiedzieli o co mi chodzi), do szklanki wylewam wodę kokosową. Orzech rozłupuję, miąższ wyciągam z twardej skorupki i oczyszczam pod wodą. Miąższ ścieram na małych oczkach tarki do miski. W międzyczasie podgrzewam dwie szklanki wody. Pamiętajcie, aby woda była gorąca, ale nie wrząca!


Starte wiórki zalewam gorącą wodą. I właśnie tutaj wkracza blender ręczny (może być i kielichowy), całość blendujemy około 3 minut. Ubierzcie fartuch - mleko lubi zaznaczać swoje terytorium :) Uważajcie także, aby nie przegrzać blendera. 


Zblendowana masa nadal będzie zawierała w sobie wiórki. Całość powinna powoli zabarwiać się na biały kolor i pięknie pachnieć. 


Wiórki odsączamy przez sitko o małych oczkach, pozwalamy mleku spłynąć do nowego garnka lub miski. Wiórki dociskamy łyżką tak, by jak najbardziej je wycisnąć. Wiórki ponownie przekładamy do miski, dolewamy kolejne dwie szklanki gorącej wody i ponownie blendujemy, około 2 minut. Całość ponownie odciskamy przez sito i łączymy dwie części odciśniętego mleka kokosowego. Ja, po połączeniu całości, ponownie przelewam wszystko przez sito, aby upewnić się, że nie znajdują się tam wiórki kokosowe.


Gotowe mleko kokosowe przelewam do słoika i wkładam do lodówki. Z pewnością mleko kokosowe rozwarstwi się, a jego gęsta część będzie na górze - ale nie oznacza to, że mleko się zepsuło - należy wstrząsnąć słoikiem/butelką i wszystko powinno wrócić do normy. Taka wersja mleka kokosowego to fajna odskocznia od produktów kupowanych w sklepach, gdzie ich cena zazwyczaj jest dość wysoka. 


Jeśli lubisz kokosowy posmak i często zdarza Ci się kupować mleko kokosowe, zachęcam do jego samodzielnego wykonana w domu. Gwarantuję, że nie pożałujesz! 

poniedziałek, 13 sierpnia 2018

Dzisiaj mam dla Was przepis na czekoladowe babeczki - tym razem w wersji z cukinią. Jako, że sezon na to warzywo w pełni nie sposób go nie wykorzystać w kuchni. Przez przypadek wpadłam na pewien przepis i postanowiłam go wykorzystać u siebie. Mam nadzieję, że i Wam przypadnie do gustu! 


Co będzie Wam potrzebne do przygotowania takich babeczek?
  • 1 i 1/2 szklanki startej cukinii
  • 2 szklanki mąki pełnoziarnistej
  • pół szklanki brązowego cukru lub jego zamienników (u mnie ksylitol + miód)
  • 2 łyżki syropu klonowego
  • 1/4 szklanki kakao
  • 1 szklanka mleka
  • 3 łyżki oleju rzepakowego
  • 1 łyżeczka sody oczyszczonej
  • 3/4 łyżki proszku do pieczenia
  • 1 łyżka mielonego siemienia lnianego + 3 łyżki wrzątku
  • 1 łyżeczka aromatu waniliowego
  • szczypta soli
  • opcjonalnie gorzka czekolada (min. 70%)
Cukinię myjemy, wydrążamy pestki, ścieramy na tarce na małych oczkach. Nie odsączamy całej wody. 


W tym czasie mielimy siemię lniane (w młynku do kawy) i zalewamy trzema łyżkami wrzątku. 


Do osobnej, większej miski dodajemy wszystkie sypkie produkty wcześniej przesiane przez sito. 


Do masy suchej po woli dodajemy składniki mokre oraz cukinię. Wszystko dokładnie mieszamy do uzyskania jednolitej masy. 


Kruszymy gorzką czekoladę, dodajemy ją do masy i ponownie dokładnie mieszamy. Nagrzewamy piekarnik na 180° C, góra-dół bez termoobiegu. W formie do babeczek umieszczamy papierowe papilotki. Masę powoli przelewamy do papilotek. 


Całość wsadzamy do piekarnika i pieczemy około 20-25 minut do suchego patyczka. Patyczek suchy - babeczki gotowe. 

Dla tych, którzy obawiają się posmaku cukinii - nie ma czego się bać, jest ona niewyczuwalna, a muffinki dzięki temu są niesamowicie wilgotne i zwarte. Czekoladowy posmak i trafiająca się gdzieniegdzie gorzka czekolada dopełniają tej przyjemności.

Babeczki można udekorować startym na puder cukrem trzcinowym lub rozpuszczoną w kąpieli wodnej gorzką czekoladą. Wybór należy do Ciebie! 

Takie babeczki to fajny sposób na umilenie sobie popołudnia, także kupujcie cukinię i chwytajcie za tarkę! Smacznego! 

czwartek, 9 sierpnia 2018

Wiem, że upał daje się Wam wszystkim we znaki, ale u mnie to nie oznacza rezygnacji z pieczenia i gotowania - co więcej, muszę przyznać, że przy takiej pogodzie o wiele łatwiej jest mi się skupić na gotowaniu i eksperymentowaniu. 

W pewien chłodniejszy (tak! taki wieczór się zdarzył!) postanowiłam wykorzystać owoce, które miałam na wyciągnięcie ręki i stworzyć coś zupełnie innego, coś, co swoim smakiem zachwyciło nie tylko mnie, ale i moich gości. 

Owocowe crumble pod kruszonką w wersji fit. Brzmi dobrze? A jak smakuje! 


Do przyrządzenia crumble potrzebujecie:

  • cytryny i limonki
  • owoców: u mnie brzoskwinia i melon
Kruszonka:
  • 4 łyżki płatków orkiszowych
  • 1 łyżka miodu lub 2 łyżki brązowego cukru
  • 1 łyżka masła
  • 1 łyżka mąki pełnoziarnistej
Owoce myję, z brzoskwini wybieram pestkę (jeśli ktoś nie przepada za skórką w brzoskwiniach - może ją obrać), melona przekrawam na pół - wypestkowuję, obieram ze skórki. W tym przypadku użyłam jednej brzoskwini i połówki melona. Ta porcja na dwie osoby była naprawdę wystarczająca. 


Owoce kroję na mniejsze kawałki. Tutaj wielkość zależy od Was. Mniejsze kawałki szybciej się upieką - to wiadomo. Jestem pewna, że znajdziecie złoty środek odnośnie wielkości pokrojonych kawałków. Z połowy cytryny i połowy limonki wyciskam sok. Sokiem polewam owoce umieszczone w naczyniu żaroodpornym. Całość dokładnie mieszam. 


Rozgrzewamy piekarnik góra-dół bez termoobiegu, na około 180° C. Czas na przygotowanie kruszonki. Wszystkie składniki na kruszonkę umieszczamy w jednej misce, ugniatamy całość dokładnie rękoma. Masło powinno ładnie połączyć się z mąką, miodem i płatkami. 


Gdy całość jest już połączona, układamy kruszonkę na owocach, tak by przykryła większość z nich. 


Całość wsadzamy do piekarnika na około 20 minut. Kruszonka nabierze pięknego, złotego koloru i chrupkości. 

Owocowe crumble to świetny zamiennik na wieczorny deser - zwłaszcza dla osób, które chcą się zdrowo odżywiać i dbają o linię. Crumble jest w smaku lekko kwaśne, owoce nadają mu słodkości, kruszonka lekko chrupie pod zębami - niebo w gębie!