Wszystkie łasuchy z niecierpliwością wyczekują czwartku. Dlaczego jest on tak wyjątkowy? To przecież Tłusty Czwartek, a jeśli Tłusty Czwartek to nie może obejść się bez pączków!
Stało przede mną wyzwanie, by wykonać pączki bezglutenowe, w wersji wegańskiej - smaczne, puszyste, z waniliowym posmakiem. Ich wykonanie nie jest skomplikowane, a pierwsza usmażona patria znika w okamgnieniu. Jeśli masz pod ręką batata i mąkę ryżową - jesteś w domu, zabieramy się za robienie domowych pączków!
Pączki bezglutenowe wegańskie. Co jest potrzebne do ich przygotowania?
- duży batat
- 1 i 1/3 szklanki mąki ryżowej
- 1/2 szklanki ksylitolu lub innego słodzika
- 3 łyżki płynnego oleju kokosowego
- 1 opakowanie bezglutenowego budyniu waniliowego
Rozczyn:
- 1/4 szklanki ciepłego mleka roślinnego (u mnie ryżowe)
- 1 opakowanie suchych drożdży
- 1 łyżeczka cukru
- 2 łyżki mąki ryżowej
- olej do smażenia (u mnie rzepakowy, ale może to być także kokosowy lub ryżowy, ważne, by miał wysoki punkt dymienia)
Batata myjemy, obieramy ze skórki, kroimy na mniejsze kawałki, wsadzamy do garnka z wodą i gotujemy do miękkości (około 15 minut).
Podczas gotowania się batata przygotowujemy rozczyn. W ciepłym mleku ryżowym rozprowadzamy suszone drożdże, cukier oraz mąkę ryżową. Wszystko dokładnie mieszamy i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia, aby drożdże trochę popracowały. Odstawiamy na czas gotowania się batata.
Po odstaniu w ciepłym miejscu rozczyn wygląda mniej więcej w ten sposób, można zauważyć pęcherzyki powietrza, co oznacza jedynie to, że jesteśmy na dobrej drodze :)
Ugotowanego, odcedzonego, miękkiego batata rozgniatamy widelcem na gładką masę. Odstawiamy na chwilę do przestudzenia. Później dodajemy ksylitol i dokładnie mieszamy.
Do batata dodajemy mąkę ryżową, budyń waniliowy oraz rozczyn. Wyrabiamy ciasto.
Przy końcówce wyrabiania do całości dodajemy roztopiony olej kokosowy i ponownie mieszamy. Odstawiamy w ciepłe miejsce na 30 minut, aby drożdże jeszcze trochę popracowały.
Po tym czasie ciasto co prawda sporo nie wyrośnie, ale drożdże popracują, a całość stanie się dość pulchna, puszysta. Po tym czasie sprawdzamy, czy z powstałej masy da się ulepić pączusie wielkości orzecha włoskiego. Jeśli masa jest zbyt luźna, należy dodać do niej jeszcze trochę mąki ryżowej.
Do głębokiej patelni z dnem teflonowym wlewamy olej, czekamy aż będzie naprawdę gorący. Odrywamy mały kawałek ciasta i wsadzamy do oleju, jeśli dzieje się to, co widać na zdjęciu powyżej, to znak, że olej jest naprawdę dobrze rozgrzany.
Zimny lub niewystarczająco gorący olej sprawi, że pączusie nasiąkną olejem i będą się w nim wręcz gotowały, a nie smażyły, dlatego ten etap jest tak ważny! Cierpliwość popłaca.
Na patelnię nie wrzucamy od razu kilkunastu pączusiów, by nie obniżyć temperatury oleju. U mnie n jedną partię wrzucałam około 5 sztuk i wszystko było w jak najlepszym porządku. Smażymy do zarumienienia, lekkiego przypieczenia.
Wszystkie usmażone bezglutenowe pączki odsączamy z nadmiaru tłuszczu na ręcznikach papierowych.
Pączki wegańskie pięknie pachną wanilią, są delikatne, puszyste w środku, świetnie nadają się do przechowywania np. na drugi dzień. Ale gwarantuję, że znikną w dość szybkim tempie!
Pączków nie nadziewałam, postanowiłam, że posypane cukrem pudrem oraz umoczone w czekoladzie z daktyli będą najlepszym wyborem. Nie myliłam się. To połączenie jest po prostu bezbłędne i obłędne.
Jak widzicie, ich przygotowanie nie jest trudne, wymaga jednak poświęcenia odrobiny czasu. Warto - gwarantuję, że takich pączków jeszcze nie jedliście!