Cześć!
Podjęłam się upieczenia pierwszych bezglutenowych bułek. Co prawda wegańskie bezy mi się udały - tutaj przepis - i nabrałam trochę pewności siebie w kuchni i postanowiłam pójść o krok dalej. Bezglutenowe bułeczki na suszonych drożdżach są w smaku dość neutralne, dobrze sprawdzają się nie tylko na śniadanko, ale i na kolację, czy jako drugie śniadanie do pracy.
Bułeczki są miękkie w środku, mają lekko chrupiącą skórkę, kuszą swoim wyglądem tuż po upieczeniu, ale najlepsze są, gdy już trochę ostygną.
Swoją miękkość zawdzięczają łuskom babki jajowatej. Co to takiego? To roślina uprawiana najczęściej w Brazylii, Indiach i USA. Jej drobne, jasne nasiona mają właściwości śluzotwórcze, dzięki czemu są w stanie zastąpić właściwości glutenu, jajek, a do tego świetnie wpływają na pracę naszych jelit.
W zetknięciu z wodą czy jakimkolwiek innym płynem nasiona pęcznieją, wytwarzając wokół siebie śluz (podobnie jest zresztą z siemieniem lnianym oraz nasionami chia). Nasiona babki płesznik, a szczególnie jej łuski pozwalają w szybszy sposób oczyścić jelita z resztek pokarmowych. Samo zdrowie!
Do przygotowania tych bułeczek potrzebujesz:
- pół szklanki mąki owsianej (w wersji bezglutenowej)
- pół szklanki mąki ryżowej
- 1/4 szklanki mąki z tapioki (skrobi z tapioki)
- 1/4 szklanki mąki gryczanej
- 1/4 szklanki mąki ziemniaczanej (skrobi ziemniaczanej)
- pół łyżeczki soli
- 1 łyżeczka cukru (u mnie trzcinowy)
- 2 łyżki łusek babki jajowatej
- 2 łyżeczki suszonych drożdży
- około 3 łyżek oleju (np. z pestek winogron)
- 1 i 1/4 gorącej wody (ale nie wrzątku! wrzątek może zabić drożdże i bułki nie wyrosną)
Do miski w pierwszej kolejności przesiewamy wszystkie mąki. Później dodajemy łuskę babki jajowatej, cukier, sól, suche drożdże. W międzyczasie zagotuj wodę (może być taka z czajnika). Gdy się zagotuje, odlej 1 szklankę i postaw na blacie, niech powoli stygnie - nie może być to wrzątek!
Wszystko dokładnie ze sobą łączymy. Pamiętajcie, czy naprawdę dobrze wymieszać te składniki, na dnie nie może zostać warstwa np. mąki ryżowej, czy skrobi z tapioki. Chodzi nam o połączenie składników.
Do tak wymieszanych suchych składników dodajemy dwie łyżki oleju i 1 pełną szklankę gorącej wody - proszę, pamiętajcie, aby to nie był wrzątek. Istnieje ryzyko, że takim działaniem zabijecie drożdże i nic z bułek nie będzie.
Całość wyrabiamy łyżką. Mieszamy do czasu, gdy składniki będą połączone, a ciasto powolutku zacznie odchodzić od ścianek.
Dodaj pozostałą część wody i dalej mieszaj, tutaj potrzeba nieco cierpliwości, ale w końcu masa będzie zachowywać się tak, jak należy. Na koniec wyrabiania dodaj jeszcze jedną łyżkę oleju. Ciasto powinno przyjąć pożądaną konsystencję, pięknie odklejać się od ścianek. Tak powstałą masę przykrywam ściereczką i odstawiam w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. U mnie był to wcześniej lekko rozgrzany piekarnik. Ciastu daję 30 minut na wyrośnięcie.
Ciasto widocznie urosło i rozeszło się na boki. W tym momencie mieszam dokładnie całość łyżką - ciasto należy odgazować. Przygotuj blachę do pieczenia i rozłóż na niej papier.
Podziel ciasto na 5-6 części. Pognieć ciasto w rękach, uformuj kuleczki (ciasto i tak trochę rozejdzie się w piekarniku). Uformowane kuleczki natnij nożem i obsyp np. sezamem, siemieniem lnianym, nasionami chia czy makiem. Całość odstaw w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na jeszcze około 15 minut.
Rozgrzej piekarnik do 180 ℃, funkcja grzania góra-dół z termoobiegiem.
Bułeczki wstaw do rozgrzanego piekarnika i piecz przez około 20 minut. Jeśli wolisz nieco bardziej przypaloną skórkę, potrzymaj je do 25 minut, uważając, by się nie przypaliły.
Po upieczeniu, bułeczki wyciągam na kratkę i pozostawiam do wystygnięcia. Świetnie smakują jeszcze tego samego dnia np. z dodatkiem dżemu, kremu z daktyli czy pasty kanapkowej.
A Wy? Pieczecie sami bułki/chleb? Próbowaliście kiedyś swoich sił w tej dziedzinie? Przyznam się szczerze, że nigdy nie pomyślałabym, że upiekę bułki, a co lepsze - że mi się one udadzą!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz