Cześć!
Robienie jakichkolwiek przetworów nigdy nie było moją mocno stroną, no chyba, że przetworem nazwiemy mega popularne ogórki małosolne (o których wpis pojawił się już tutaj). Pomysł na salsę meksykańską powstał w mojej głowie nie przez przypadek.
Od zawsze lubiłam ostre przekąski, dania a czasami nawet i desery, połączenie czekolady z chilli jest niesamowicie smaczne.
Naga Jolokia (bo o niej dzisiejszy wpis) wpadła w moje ręce celowo. Chciałam sprawdzić, jak mój organizm zareaguje na coś tak ostrego oraz jak bardzo nie doceniałam kefiru :) Naga Jolokia zaliczana jest do jednej z najostrzejszych papryczek świata - słusznie!
Tak prezentuje się dno opakowania od papryczek, z których miałam okazję przygotować salsę - coś, czego szybko z pewnością nie zjem. Jak widzicie, nasza papryczka znalazła się na samej górze skali ostrości.
Papryczki osiągają wielkość około 5-6 cm długości i 2-3 cm szerokości. Do zrobienia salsy wykorzystałam jedynie 4 papryczki widoczne na zdjęciach powyżej. W zupełności wystarczyło to, by całość była piekielnie ostra i smaczna!
Do przygotowania salsy potrzebujecie:
- 2,5 kg krojonych pomidorów w puszce (wraz z ich sokiem)
- dwie papryki słodkie czerwone
- 4-5 mniejszych cebul
- sok z dwóch limonek
- 6 ząbków czosnku
- 4 papryczki Naga Jolokia
- sól do smaku
- cierpliwość
Puszkę z pomidorami otwieramy. Całość przekładamy do sporego garnka, dodajemy cały czosnek oraz ostre papryczki.
Całość dokładnie blendujemy, robimy to na zimno. Odpalamy płomień pod garnkiem i całość zagotowujemy.
W międzyczasie cebulkę i paprykę słodką kroimy w drobną kostkę. Całość nadal gotujemy. Cebula i papryka będą dodawane dopiero w ostatnim etapie, po to, aby się nie rozgotowały, a pozostały soczyste i chrupiące.
Naszą salsę gotujemy najpierw pod przykryciem około 30 minut. Później pokrywkę ściągamy i gotujemy około 1,5-2 h po to, aby całość zredukować (musi to być konsystencja gęstego sosu, a nie zupy).
Po tym czasie do całości dodajemy paprykę oraz cebulkę, sok z limonek, sól do smaku. Wszystko mieszamy. Salsa jest gotowa!
Aby salsa przetrwała z nami okres zimowy i zawsze mogła być pod ręką, jako dodatek do dipów, sosów, zup, dań jednogarnkowych zawekowałam ją.
Wyparzyłam kilka słoików oraz pokrywki. Umieściłam w nich meksykańską salsę, dokładnie zakręciłam słoiki. W garnku dno wyłożyłam bawełnianą ściereczką, ustawiłam słoiki tak, aby się nie dotykały. Zalałam wodą, zagotowałam. Słoiki gotowały się około 10-15 minut. Po czym wyciągnęłam je z garnka, osuszyłam ściereczką, owinęłam ręcznikiem i zostawiłam w nim na noc. Nad ranem słoiki były już zawekowane i gotowe do przechowywania.
A Wy? Wekujecie coś? Starcie się robić zapasy, czy raczej nie lubicie takiego podejścia i zawsze wszystko robicie na świeżo? Czekam na Wasze komentarze!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz